Herbata z uchodźcami – spotkania, których się nie spodziewałam

Zuzia Legut opowiada o swojej służbie w obozie w Serbii:

W październiku tego roku spędziłam tydzień w obozie dla uchodźców w Serbii. Pracowałam jako wolontariusz w namiocie z herbatą.

Skąd wziął się pomysł wyjazdu na misję? Po pierwsze, zainspirowały mnie dwie bliskie mi osoby, które na początku tego roku odpowiedziały na wezwanie OM i pojechały służyć w obozie w Adasevci, niedaleko miasta Šid. Historie, jakie ze sobą przywiozły, zmusiły mnie do weryfikacji zasłyszanych opinii na temat kryzysu uchodźczego na świecie. Do tej pory słyszałam relacje mediów i obserwowałam falę niechęci, podyktowaną głównie lękiem… Tymczasem dwie osoby, którym ufam, przyjechały z miejsca, gdzie spotkały się z żywymi ludźmi – obiektami tych skrajnych emocji – i usłyszałam, że wszystko tam wygląda zupełnie inaczej, że poznały niezwykłych ludzi i usłyszały historie, które zmieniają spojrzenie na świat.

Zaczęło we mnie narastać pragnienie poznania człowieka, który kryje się za metką „uchodźcy”. Chciałam też po prostu pomóc, a ponieważ nie miałam doświadczenia w służbie misyjnej, ucieszyła mnie możliwość zrealizowania tej chęci poprzez praktyczną pracę w namiocie z herbatą.

Pojechałam, sama, bez przygotowania innego niż modlitwa i rozmowy z przyjaciółmi, z otwartym sercem, ale też z lękiem i poczuciem, że jadę z pustymi rękami. Teraz wiem, że to dobre poczucie, bo wszystkie moje braki, wszelkie pustki wypełnił Bóg.

Usługiwałam w prosty sposób, podając ciepłe napoje, rozmawiając z ludźmi, bawiąc się z dziećmi, pracując w obozowej pralni. To był tylko tydzień, ale czuję jakbym była tam znacznie dłużej. Obóz niedaleko Šid w Serbii okazał się miejscem spotkań, których się nie spodziewałam. Usłyszałam historie o pięknych nawróceniach, które miały miejsce w najmniej sprzyjających warunkach. Poznałam muzułmanów, którzy mają te same marzenia, co moi znajomi. Odbyłam też rozmowy, które pokazały mi jak bardzo jesteśmy różni, z jak bardzo odmiennych kultur pochodzimy i jak właśnie to, a nie zła wola, jest przyczyną nieporozumień i konfliktów. Były też sprawy trudne, których nie umiem włożyć do szufladki „dobre” lub „złe”.

Myślę, że służba OM w Serbii to wyjątkowe pole do wzajemnego poznania się. Dla tych ludzi, uchodźców, Arabów, Persów, Afrykańczyków, którzy porzucili swoje domy i wciąż są w drodze, to okazja do poznania nas, Europejczyków, chrześcijan. Okazja do zetknięcia z naszą kulturą i rozpoczęcie stopniowej adaptacji. Dla nas to okazja do okazania ciepła, serdeczności, miłości. Okazja do otwartości na ich „inność” oraz do tego, byśmy byli otwarci uczyć ich o naszej „inności”. Prostymi działaniami możemy pokazywać jak w naszym życiu działa Bóg, a sami możemy przywieźć historie, które powoli zaczną kruszyć mury lęku i niechęci, wynikających głównie z niewiedzy. Z taką nadzieją wróciłam z obozu w Serbii.

W styczniu jadę do Šid kolejny raz, tym razem na miesiąc. To miejsce i ta służba zasiało we mnie ziarno, które mam nadzieję wyda dobre owoce w postaci praktycznej pomocy w obozie i inspiracji dla kolejnych wolontariuszy do odbycia tej podróży. Bardzo zachęcam!

To ważne. Warto podzielić się ze znajomymi.