Adoptowana

Whitney Peck przebyła długą drogę, a jej historia zaczyna się małym amerykańskim miasteczku w stanie Kansas. Kiedy miała pięć tygodni, została adoptowana przez wierzące małżeństwo i dzięki temu wychowywała się w atmosferze gorliwej miłości do Boga. Nie spodziewała się jednak, że jako młoda kobieta zamieszka w Albanii, gdzie będzie dzielić się z ludźmi swoją wiarą i miłością do muzyki.

Jako nastolatka, Whitney uznawana była za „religijną”, bo nigdy nie wstydziła się swojej wiary. Ale przełomowym momentem był dla niej wyjazd misyjny do Korei, w którym uczestniczyła w szkole średniej razem z mamą. Służyły tam w sierocińcu, na oddziale noworodków. Opieka nad przeszło tuzinem identycznie ubranych dzieci, ulokowanych w ciasnym pomieszczeniu, była dla Whitney ogromnym przeżyciem. Odkryła wtedy głębokie znaczenie swojej tożsamości. „Pewnego dnia wybrali mnie rodzice adopcyjni, ale na tym nie koniec. Jeszcze wcześniej sam Bóg wybrał mnie, bym mogła być jego dzieckiem. Dla niego nie jestem anonimowa. On kocha mnie taką, jaką jestem”.

Whitney uśmiecha się na wspomnienie koszulki, jaką mama podarowała jej po powrocie z misji. Na koszulce znajdował się znaczący napis: „Podwójnie adoptowana”. Od tego czasu, Bóg stał się dla Whitney kimś więcej, niż obiekt pobożności czy ktoś, o kim co tydzień śpiewa się w kościele.

Jako młoda dziewczyna zaczęła pasjonować się książkami na temat misji, coraz bardziej interesowały ją inne kultury. Od zawsze kochała też muzykę, a szczególnie śpiew – podążając za swoimi talentami, wybrała muzyczny kierunek studiów. Kiedy podczas ostatniego roku nauki Whitney natknęła się na film o grupie Heart Sounds International, służbie OM nastawionej na rozwijanie lokalnej muzyki, sztuki i mediów w krajach niezewangelizowanych, przeżyła moment olśnienia. Natychmiast wysłała zgłoszenie na dwuletnią misję. Tuż po uzyskaniu dyplomu, wyruszyła do Albanii – kraju, o którym wcześniej nawet nie słyszała.

Mieszkając na wsi, zobaczyła wyzwania, z jakimi zmagają się niewielkie albańskie wspólnoty – jednym z nich była muzyka uwielbieniowa. To kraj, który w latach 1990-tych wyszedł z komunizmu i nie ma ewangelicznej tradycji muzycznej. Angielskie pieśni są tłumaczone, ale nie zawsze odpowiadają językowi i wrażliwości Albańczyków, a w kościołach funkcjonują ich przeróżne wersje.

„Gdyby wierzący w tym kraju mogli śpiewać wspólne pieśni, z którymi się utożsamiają, byłoby to bardzo jednoczące doświadczenie” – stwierdziła Whitney. Jej misją stało się nauczanie muzyki, tak by kościoły mogły rozkwitać w tym obszarze. Służy w Tiranie, gdzie wraz z lokalnymi muzykami uczy komponowania, pielęgnując jednocześnie albańskie serce w nowopowstających utworach.

W zeszłym roku w szkole wzięło udział 28 liderów uwielbienia, a studia nie ograniczały się jedynie do nauki – organizowali razem wieczory modlitwy, wyjazdy warsztatowe i koncerty. Choć to dopiero początek, niektóre marzenia Whitney już się spełniają – w ostatnich latach ukazały się dwa albumy z albańską muzyką uwielbieniową, w tym jeden dziecięcy. Służba z OM w ramach Heart Sounds International to dla Whitney zdecydowanie więcej, niż międzynarodowa muzyczna przygoda – to zaproszenie do odkrywania prawdziwej tożsamości dzieci Bożych, ukochanych i powołanych przez Ojca z różnych zakątków ziemi. To także odkrywanie stylu życia, który jest prawdziwym uwielbieniem.

Historię Whitney opowiedziała Abby Kitchener, która służyła przez 2,5 roku na pokładzie statku Doulos, a później 6 lat w Południowej Afryce. W 2017 roku Abby dołączyła do zespołu misyjnego w Albanii, gdzie zajmuje się m.in. komunikacją.

To ważne. Warto podzielić się ze znajomymi.