Życie na statku – Krysia opowiada o Logos Hope (1)

Krysia mieszka nad Bałtykiem i nieraz rozmawiała z Bogiem, patrząc na horyzont wśród morskich fal. Ale jak to się stało, że tuż po maturze zamieszkała na pokładzie misyjnego statku OM, Logos Hope? Czego doświadczyła podczas 10 miesięcy służby, która rozpoczęła się w Brazylii, a zakończyła na Karaibach, już podczas trwającej pandemii? Przeczytaj pierwszą część rozmowy.



Rok na statku dla niektórych brzmi jak wspaniała przygoda, dla innych – jak rezygnacja ze wszystkiego co znane i komfortowe. Jak to się stało, że wyruszyłaś w tę drogę?

O wyjeździe zaczęłam myśleć przed rozpoczęciem klasy maturalnej. Nie miałam konkretnego planu na studia i pomyślałam, że rok przerwy w nauce może być dobrym pomysłem. Chciałam ten rok poświęcić na służbę misyjną! Szczerze mówiąc, statek był pierwszym pomysłem jaki przyszedł mi do głowy, ponieważ słyszałam o nim lata wcześniej. Wyjeżdżając nie miałam wielkich oczekiwań, wiedziałam jedynie, że chcę służyć jak tylko będzie to potrzebne, wzrastać duchowo i zyskać nową perspektywę na życie.

Czy rzeczywistość w jakiś sposób zweryfikowała Twoje pierwotne wyobrażenia? Na czym faktycznie polega służba Logos Hope? 

Służba na Logos Hope wygląda tak, że przez pięć dni w tygodniu pracujemy w konkretnym departamencie na statku. Dla większości jest to jeden z pięciu głównych wydziałów: księgarnia, kuchnia, sprzątanie, maszynownia lub marynarze. Do tego obszaru pracy jesteśmy przydzieleni na samym początku. Jeden dzień jest poświęcony na lokalną służbę we współpracy z miejscowymi kościołami, fundacjami czy organizacjami misyjnymi. Pozostały dzień jest przeznaczony na odpoczynek. Poza tym jest bardzo dużo grup zainteresowań prowadzonych przez załogę, gdzie ludzie poprzez swoją pasję i talenty dzielą się nadzieją, którą pokładają w Chrystusie.

Myślę, że rzeczywistość przekroczyła moje pierwotne wyobrażenia w bardzo pozytywny sposób. NIe wiedziałam jak zróżnicowana może być służba i jak różnorodne talenty i umiejętności można do tego wykorzystać.

Patrząc wstecz, co było dla Ciebie szczególnie cenne w tych 10 miesiącach spędzonych poza Polską? 

Muszę przyznać, że szczególnie cenne były dla mnie relacje, które mogłam zbudować. A także to, jak wiele Bóg mnie uczył przez innych ludzi.

Był to czas intensywnego poznawania Boga. Nie dam rady napisać wszystkiego, ale jedną z ważniejszych lekcji było doświadczanie tego, że On zaopatruje i potrafi uczynić o wiele więce ponad to, co myślimy czy sobie wyobrażamy (List do Efezjan 3,20). Bóg zaopatrzył mnie we wszystko czego potrzebowałam do wyjazdu, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że faktycznie powinnam jechać. Ale podarował mi o wiele więcej. Dał mi przyjaźnie i doświadczenia, o które nigdy nie prosiłam i których nawet nie byłabym w stanie sobie wcześniej wyobrazić. Niejednokrotnie stałam po prostu w zachwycie nad tym, kim On jest i jak wielka jest Jego miłość do mnie, mimo że totalnie na to nie zasługuję.

O sobie samej też się sporo nauczyłam. Odkryłam w sobie zamiłowanie do teatru i serce dla ludzi. Coś, co sprawia mi czystą radość, to pomoc innym – nawet jeśli jest to coś małego, choć znaczącego, jak wysłuchanie drugiej osoby. Zobaczyłam też mniej pozytywne aspekty samej siebie – odkryłam, że potrafię być naprawdę leniwa! Jednak staram się nad tym pracować i wykorzystywać cenny czas.

Na Twoją codzienność składała się praca na statku i udział w inicjatywach ewangelizacyjnych na zewnątrz. Jakie sytuacje szczególnie zapadły Ci w pamięć?

Z mojej codziennej pracy pamiętam szczególnie jedną sytuację, to były moje pierwsze tygodnie na statku. Pracowałam w kuchni. Miałam popołudniową zmianę i byłam na zmywaku; zmywałam talerze i sztućce po kolacji. Muszę przyznać, że miałam słabszy dzień i nie byłam zachwycona pracą, która nie jest zbyt urokliwa. W każdym razie, na zmywaku były zawsze trzy osoby – pracowaliśmy sobie jak zwykle. Nagle odwróciła się do mnie moja koleżanka, która nie lubiła pracy w kuchni, i powiedziała z uśmiechem na twarzy: Wiesz co jest niesamowite? Co najbardziej motywuje mnie do pracy? Że możemy to robić dla Jezusa! Wszystko co zmywam i wszystko to co robię, staram się robić tak, jak dla Niego – z radością i wdzięcznością, mimo że to nie jest przyjemne. Widziałam, że jej słowa były szczere. Od tamtej pory, kiedykolwiek jakaś praca wywoływała w moim sercu niewdzięczność bądź niechęć, kierowałam swoje myśli na Chrystusa, pamiętając, że robię to dla Niego.

Poza tym bardzo szczególnie wspominam każde spotkanie z dziećmi i młodzieżą. Jednak Bóg w wyjątkowy sposób pokazał mi swoje działanie podczas zupełnie innej aktywności, gdy wybraliśmy się do więzienia. Nie był to program typowo ewangelizacyjny, ale inicjatywa charytatywna. Badaliśmy więźniom wzrok i rozdawaliśmy okulary. Żałowałam, że nie mogliśmy z nimi dłużej porozmawiać. Wiedziałam, że jeśli nasza pomoc nie przyczyni się do tego, by poznali Chrystusa, niewiele znaczy. Czas pozwalał jedynie przeprowadzić badanie i nie było miejsca na nic więcej.

Kiedy przeprowadzałam badania i rozdawałam okulary do czytania, podszedł do mnie jeden z więźniów. Zaczął mi tłumaczyć, dlaczego tak bardzo potrzebuje tych okularów. Mianowicie, miał swój własny Nowy Testament, ale nie mógł go czytać, bo miał wadę wzroku. Zrozumiałam wtedy, jak bardzo nie zdajemy sobie sprawy z Bożego działania w życiu innych ludzi. Byłam wdzięczna, że Bóg użył mnie jako narzędzia, by poszerzać Jego Królestwo! Tak niewiele było trzeba, by pomóc komuś wzrastać duchowo. Bóg ponownie mi pokazał, że my możemy siać i podlewać, ale to On daje wzrost.

 


Druga część rozmowy z Krysią, dotycząca doświadczeń międzykulturowych i służby w czasie pandemii, ukaże się 15 października.

Marzysz, by zamieszkać na statku? Chcesz wiedzieć więcej? Porozmawiaj z nami!

 


Zobacz raport Logos Hope ze służby w Ameryce Południowej:

To ważne. Warto podzielić się ze znajomymi.