Wiara w obliczu zmian

Kiedy pod koniec lutego 2022 roku Putin wydał rozkaz rozpoczęcia inwazji na Ukrainę, życie Stefana (Republika Południowej Afryki) i jego rodziny wywróciło się do góry nogami. Przez trzy dni nie wychodzili ze swojego domu na Ukrainie, przestraszeni i niepewni, jak zachowywać się w nowej sytuacji. Trzeciego dnia zadali sobie jednak pytanie: „Czy na dobre zaszyjemy się w naszym domu, czy też zaczniemy służyć i pomagać ludziom?”

Zaczęli od zmobilizowania do działania członków międzynarodowego kościoła w Odessie. Wierzący pomagali studentom bezpiecznie przekroczyć granicę z Mołdawią, zaczęli wysyłać zaopatrzenie do innych miast i opiekowali się uchodźcami z zachodnich rejonów kraju, przebywającymi w domu tymczasowym. Przed wojną Stefan wykorzystywał swoje zdolności i biegłość w pracy z liczbami, przekazując darczyńcom informacje o wykorzystaniu ich darów pieniężnych. Teraz większość czasu spędza na informowaniu o darowiznach, które wspierają zespół w czasie kryzysu.

Służenie na Ukrainie nie było życiem, jakie Stefan wyobrażał sobie będąc dzieckiem. Dorastał w Pretorii w RPA a o istnieniu takiego państwa jak Ukraina dowiedział się dopiero na studiach. Wraz z rodzeństwem uczony był, by pojawiać się w kościele co tydzień, jednak pamięta, że brakowało im wszystkim osobistej relacji z Chrystusem. Kiedy Stefan miał 13 lat, wydarzyło się coś, co radykalnie zmieniło jego rodziców. Pewnej niedzieli naśladowca Jezusa z Belgii stanął przed całym zgromadzeniem i opowiedział o tym, jak głosi ewangelię, aby doprowadzić ludzi do zbawienia. Jego słowa przykuły uwagę rodziców Stefana. „Zaczęli szukać odpowiedzi na pytanie, czym jest zbawienie” – opowiada Stefan. Po zbadaniu samych siebie i wielu rozmowach z innymi, zrozumieli i uwierzyli w słowa Jezusa z Ew. Jana 14:6 „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie”.

Mniej więcej rok później rodzice Stefana zdecydowali się na pełnoetatową pracę na misjach zagranicznych. Ich decyzja zapoczątkowała kolejną zmianę w świecie Stefana, który zaczął zastanawiać się, czym właściwie jest chrześcijaństwo i jak wpisuje się ono w jego życie.

W tym samym roku Stefan uczestniczył w chrześcijańskim obozie młodzieżowym. Pamięta, że podczas jednej z sesji powiedział do siebie w myślach: „Ty staruszku gadaj, a ja idę spać.” Szybko jednak zauważył, że z uwagą słucha mężczyzny, gdy ten ostrzegał przed konsekwencjami grzechu. Kiedy kaznodzieja wymienił konkretne grzechy, Stefan zdał sobie sprawę, że właściwie wszystkie one opisują jego życie, a gdy usłyszał, jakim smutkiem napawają one Boga, przypomniał sobie ojca, który mówił, że każdy musi sam zdecydować, czy iść za Jezusem. W jednej chwili wiedział już, co powinien zrobić.

Na zakończenie kaznodzieja zaprosił słuchaczy do oddania życia Chrystusowi. Stefan wyszedł do przodu. Kiedy po modlitwie otworzył oczy, dostrzegłł brata i siostrę stojących obok. „To był prawdopodobnie największy, najlepszy dzień w moim życiu” — wspomina.

Od pytań do posłuszeństwa

Kilka lat później, w 1994 roku, przyjaciele zaprosili Stefana, wówczas studenta teologii na uniwersytecie w Pretorii, na krótkoterminową wyprawę misyjną na Ukrainę. Choć nigdy wcześniej nie słyszał o tym kraju, to jednak zdecydował się wziąć udział w wyprawie do dawnej republiki byłego Związku Radzieckiego. Przez trzy miesiące, na miejscu,  wspierał i obserwował tamtejszą służbę. „Na początku lat 90. na Ukrainie panował głód duchowy, którego nie da się wytłumaczyć” — wspomina Stefan. Widział tysiące ludzi gromadzących się wokół tych, którzy głosili ewangelię na ulicach. Kiedy wrócił do Republiki Południowej Afryki, oznajmił swojej dziewczynie (obecnie żonie), że pragnie służyć pełnoetatowo na Ukrainie.

Od ponad 19 lat Stefan służy na Ukrainie z OM, coraz mocniej zakochując się w tamtejszym języku, kulturze, kuchni, a przede wszystkim w ludziach.

Wraz z rozpoczęciem inwazji wszystko to zostało zagrożone. Do dzisiejszego dnia nie zniknęło niebezpieczeństwo nalotów, podróże w bezpieczne miejsca wciąż wiążą się z dużym ryzykiem, pozostały też pytania, komu można zaufać. Dochodzą do tego stale rosnące koszty utrzymania. Stefan opowiada, że ceny prawie wszystkich artykułów wzrosły o 20 do 100 procent. Ceny gazu prawie się podwoiły. Miliony ludzi zmuszono do opuszczenia swoich domów i rodzin. Te wyzwania wywierają wpływ na każdego, niezależnie od tego, gdzie się znajduje — na linii frontu, czy na drugim krańcu kraju. W nawałnicy prób wywołanych przez wojnę Stefan nieustannie widzi Boże zaopatrzenie, pozwalające mu służyć innym.

Zaopatrzenie

W pierwszych miesiącach wojny Stefan i jego żona regularnie korzystali z prywatnej furgonetki, by wozić ludzi do granicy. Przewożenie pasażerów  między miastami nie było ich zwykłym zajęciem. „Niektórzy z nas nagle musieli zacząć służyć w całkiem nowy sposób, ale zrobiliśmy to, ponieważ naprawdę chcieliśmy coś zmienić” — wyjaśnił Stefan. Pewnego dnia, gdy inni pracownicy wieźli uchodźców do granicy, silnik furgonetki całkiem się zatarł, przez co samochodu nie dało się już naprawić. „To jedyny pojazd, jaki mieliśmy” — powiedział Stefan. „Korzystaliśmy z niego przez prawie 15 lat”. Był to nie tylko cios dla rodziny Stefana, która została praktycznie uwięziona w swoim mieście, ale także dla służby pomocy uciekinierom.

Stefan wspomina, że nigdy tak naprawdę tym się nie martwił, ponieważ był przekonany, że Bóg zapewni nowy pojazd. Nie miał jednak pojęcia, skąd nadejdzie pomoc. Kiedy dowiedział się, że liderzy OM w Europie wyrazili zgodę na zakup nowego samochodu, powiedział: „Brakowało mi słów; nie wiedziałem, co powiedzieć, ponieważ wcale nie spodziewaliśmy się, że kierownictwo podejmie taką decyzję”. Stefan chce nadal używać nowego pojazdu w służbie, dowożąc ludzi i zaopatrzenie tam, gdzie jest taka potrzeba.

Przy rosnących kosztach i braku wysokiej jakości opieki medycznej, pracownicy OM na Ukrainie nieraz sami potrzebują pomocy. Stefan jest wdzięczny, że może wykorzystać niektóre zasoby, aby zaspokoić bieżące potrzeby swoich współpracowników. Wyjaśnia, że gdyby nie mógł  teraz na nie odpowiedzieć, w przyszłości zaszkodziłoby to ich służbie na rzecz lokalnej społeczności. W samym środku kryzysu każdy dar przekazany na wsparcie najbiedniejszych, materialnie i duchowo, mieszkańców Ukrainy jest dla służących wśród nich naśladowców Jezusa jak haust świeżego powietrza.

W obecnej sytuacji rozwijającego się konfliktu, wierzący na całym świecie mają okazję odpowiedzieć na krytyczne potrzeby Ukraińców uciekających ze swoich domów i ojczyzny oraz okazać cierpiącym Bożą troskę. Skontaktuj się z nami, aby dowiedzieć się, jak możesz pomóc.

To ważne. Warto podzielić się ze znajomymi.