Cud z Belgradu

„I znów Bóg mnie dzisiaj zaskoczył” – opowiada Magda Duda, Polka, która wraz z mężem od 2013 roku pracuje jako misjonarka w Macedonii. „Znowu pokazał jak bardzo kocha uchodźców i jak się o nich troszczy. Pokazuje mi to już 10 miesięcy. Dlatego nikt, absolutnie nikt, nie jest i nie będzie w stanie mnie przekonać, iż należy się od nich odgrodzić, nie przyjmować do swoich krajów i nie mieć z nimi nic wspólnego”.

Trzy tygodnie wcześniej, Magda zabrała grupę pięciu chrześcijańskich wolontariuszek do obozu w greckim miasteczku Idomeni. To niewielka miejscowość przy granicy z Macedonią, gdzie przez kilka miesięcy funkcjonował prowizoryczny obóz, zamieszkały przez kilkanaście tysięcy uchodźców, najczęściej rodzin z dziećmi. Wobec braku możliwości przekroczenia kolejnej granicy, wędrowcy oczekiwali tu w bardzo trudnych warunkach na jakąkolwiek szansę kontynuowania podróży.

Pierwszą rodziną, która zaprosiła misjonarki do swojego namiotu, było małżeństwo z trzema córeczkami – roczną, trzyletnią i pięcioletnią. W Syrii stracili wszystko, o mały włos nie zginęła ich trzyletnia dziewczynka. Ucierpiała w wyniku wybuchu bomby, straciła wzrok na kilka miesięcy i pół roku przeleżała w szpitalu. Gdy tylko doszła do siebie, uciekli.

„Mój mąż, Jacek, odwiedzał ich już od kilku miesięcy, zaprzyjaźnił się z nimi, w miarę możliwości pomagał im materialnie” – relacjonuje Magda. Gdy policja ewakuowała tysiące ludzi z Idomeni, wywożąc ich do obozów wojskowych rozrzuconych wokół Salonik, Jacek próbował ich odnaleźć. Bez skutku, przez ponad dwa tygodnie misjonarze nie mieli z nimi kontaktu.

W między czasie wolontariuszki, z którymi Magda po raz pierwszy odwiedziła tę rodzinę, wyjechały do Serbii. „Dzisiaj przysłały nam zdjęcie z Belgradu. Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom, na zdjęciu była nasza zaginiona rodzina! Udało im się przekroczyć granicę, szli przez 15 dni, praktycznie bez jedzenia, z ciężkim namiotem, plecakami, trójką maluchów. Dla mnie jest to zupełnie niewyobrażalne…” – opowiada poruszona Magda.

Bóg postawił te młode dziewczyny w konkretnym miejscu i czasie, tak by znów, kilkaset kilometrów dalej, mogły spotkać znajomą rodzinę w potrzebie. To, że akurat wtedy przechodziły tą a nie inną ulicą, było cudem. Właśnie o cud modlili się zrozpaczeni rodzice – potrzebowali jedzenia dla siebie i dzieci, odpoczynku i pomocy w odebraniu pieniędzy na bilet na autobus, którym mieli wyruszyć w dalszą drogę. Kilka godzin później byli już w podróży autokarowej na Węgry.

„To jedna z wielu podobnych historii. Praktycznie każdego dnia słyszymy o Bożym działaniu wśród uchodźców” – mówi Magda. „Jezus ich nie opuścił. On przechadza się pośród tych ludzi i On uczy nas ich kochać. Gościliśmy u siebie wielu wolontariuszy – młodych, starszych, misjonarzy lub osoby, które właśnie tak chciały spędzić swój urlop. Oni wszyscy razem z nami kochali, służyli, nosili jedzenie, przytulali, bawili się z dziećmi. Każdego dnia wracali i dzielili się świadectwami Bożego działania wśród uchodźców, a przede wszystkim we własnych sercach. Zawsze wyjeżdżają stąd zmienieni. Jezus jest tutaj”.

Zachęcamy, módl się z nami o służbę wśród uchodźców i o szczególną Bożą łaskę dla tych setek tysięcy ludzi, mających przed sobą bardzo niepewną przyszłość. Możesz też przekazać wsparcie finansowe na artykuły pierwszej potrzeby dla najbardziej potrzebujących.

Chcę pomóc!

To ważne. Warto podzielić się ze znajomymi.