Nowi misjonarze z Polski

Tego lata wysłaliśmy z Polski czworo nowych misjonarzy! Jesteśmy wdzięczni Bogu za to, jak doskonale pisze swoją historię w życiu każdego z nich. Poznaj ich bliżej i przyłącz się z nami do modlitwy o błogosławione początki w nowej służbie i owocną pracę na chwałę Bożego Królestwa!

 

Alicja
statek Logos Hope

Przez ostatnich kilka lat bardzo wyraźnie widziałam jak Bóg przygotowywał mnie do misyjnego życia, m.in. poprzez wyjazdy misyjne (tak w Polsce jak i za granicę) oraz studia i służbę w grupie młodzieżowej DeLajts w moim Kościele.

We wrześniu 2014 r. miałam jedno zdanie w głowie: „Za rok Afryka, za 2 lata – statek”. Rok później, we wrześniu 2015 r. wylądowałam w Mozambiku, w jednej z baz IRIS Global (organizacji Heidi i Rollanda Bakerów). Pomagałam tam sierotom, uczestnicząc w ich codziennym życiu, bezdomnym (także dzieciom) na ulicach i wysypisku śmieci, chorym w szpitalach, samotnym, opuszczonym, więźniom – tym wszystkim, którzy są odrzuceni przez społeczeństwo. Jednocześnie uczyłam się wielu rzeczy, m.in. tego czym jest czysta miłość oraz jak wygląda życie misjonarzy. Wiem, że to był Boży plan. Trafienie do tej konkretnej bazy misyjnej, dokładnie w tamtym czasie i wśród niezwykłych okoliczności nie mogłoby się zdarzyć „przez przypadek”.

Nie minęły dwa tygodnie od powrotu z Mozambiku, a Bóg otworzył przede mną kolejne drzwi. Tym razem do statku Logos Hope należącym do organizacji Operation Mobilization (OM). I tak zaczął się kolejny rozdział w moim misyjnym powołaniu. W lutym 2016 r. zostałam przyjęta na roczny program na tym statku. Wyjeżdżam tam pod koniec sierpnia 2016 r., aby, po kilku tygodniach szkoleń, we wrześniu 2016 r. wejść na statek. Bóg jest wierny swoim obietnicom i wypełnia je nawet w najmniejszych szczegółach. Podczas przygotowań, to On otwierał drzwi i dalej je otwiera. Na każdym kroku był ze mną i pokazywał, że troszczy się o każdy szczegół mojego życia i powołania.

Co będę robić na statku? Dokładnie jeszcze nie wiem. Jednak jadę tam z pragnieniem, by moje ręce zostały użyte tak, jak będzie to potrzebne. Chcę, aby Boża wola wypełniła się w stu procentach podczas tego wyjazdu.

 

Ewelina
Mołdawia

Moje doświadczenie Boga związanej jest z pewną przyjaźnią, sięgającą czasów szkoły podstawowej. To właśnie w domu mojej przyjaciółki pierwszy raz doświadczyłam modlitwy płynącej z serca i uczestniczyłam w głośnym czytaniu oraz rozważaniu fragmentów Biblii.  Wtedy jednak  nie  poświęcałam Bogu większej uwagi…  Zdobyłam nawet na własność Biblię i od czasu do czasu ją czytałam, ale wciąż żyłam poza Bożą wolą. Moja koleżanka wyprowadziła się z Polski do Anglii i na jakiś czas nasz kontakt się urwał.

Kiedy skończyłam studia postanowiłam nauczyć się języka angielskiego i odnowiłam kontakt z moją przyjaciółką. Zaczęłam wtedy bardziej świadomie myśleć o Bogu. Studiowanie Biblii w języku angielskim było nie tylko wyzwaniem językowym, ale przede wszystkim duchowym. Poznanie prawdy o wielkiej miłości, którą Bóg obdarzył mnie w Chrystusie sprawiło, że kolana ugięły się pode mną i oddałam całe swoje życie Bogu. Od tego momentu wiem że jestem w Bożych, bezpiecznych rękach. Mam pewność, że On mnie  strzeże i prowadzi wiadomą sobie ścieżką i ma dobry plan dla mojego życia. Wiem także, że nie muszę bać się śmierci, gdyż wiem gdzie i do Kogo zmierzam. Nie znaczy to, że teraz moje życie jest sielankowe, pozbawione kłopotów czy zmartwień. Jednak towarzyszy mi pewność, że jestem pod Bożą ochroną niezależnie od okoliczności. Codziennie mogę doświadczać Jego łaski, by żyć i postępować według Jego woli.

Decyzja o zaangażowaniu się w misje, została podjęta kiedy byłam jeszcze w Anglii. Miałam wygodne życie, pracę i dobrą miesięczną pensję, która pozwalała mi na podróże i czerpanie przyjemności z życia. Jednak czegoś w tym wszystkim mi brakowało… W poczuciu pewnej pustki zaczęłam pytać Boga: „Czy właśnie tak wyglądać ma moje życie? Chodzenie do zboru raz w tygodniu, tygodniowe spotkania poświęcone studiowaniu Słowa Bożego… Czy to jest wszystko?”. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że jest tylu ludzi, którzy nie słyszeli o  Jezusie Chrystusie. Ludzi żyjących bez nadziei, bez miłości, zmierzających na wieczne potępienie i nawet nie wiedzących o swoim tragicznym stanie!

W tym właśnie czasie koleżanka zaproponował abym wypełniła aplikację do misji OM w Mołdawii, gdzie organizowany był trzymiesięczny kurs „Wyzwanie dla Misji”.  Podczas kursu poznałam niesamowitych ludzi, pełnych zapału do służby dla Pana, pomimo przeciwności i trudności. Doświadczyłam tego jak trudne jest życie ludzi w Mołdawii i jak wielką zmianę w ich życiu może przynieść Ewangelia.

Krótko po powrocie z Mołdawii zapragnęłam wrócić tam na dłużej, aby być częścią tej niesamowitej służby, która ma tam miejsce. Powiedziałam o tym mojemu Kościołowi w Anglii i po  jakiś czasie zgodzili się pomóc, bym mogła wyjechać. Z Bożej łaski będę w Mołdawii 2 lata z misją Operation Mobilization. Na dzień dzisiejszy nie wiem dokładnie jakie zadania tam będę wykonywać i z jakimi wyzwaniami przyjdzie mi się zmierzyć. Wiem jednak, że Pan już tam jest i wszytko przygotował, a ja musze tylko Mu ufać i być posłuszną Jego woli.

 

Beniamin
statek Logos Hope

Urodziłem się w chrześcijańskiej rodzinie, w której na pierwszym miejscu stawiany był Bóg. Moja wiara i chęć służenia Boga ma swoje źródło właśnie w rodzinnym domu. Powierzyłem swoje życie Jezusowi kiedy miałem dziesięć lat. Miało to miejsce na letnim obozie chrześcijańskim, jednym z wielu na które jeździłem.

Po raz pierwszy doświadczyłem i odczułem realną moc Ducha Świętego, gdy byłem już trochę starszy. To przeżycie wpłynęło na moje postrzeganie Boga, jednak moja wiara wciąż potrzebowała wzrastać. Okres dorastania zbiegł się z czasem mojego dojrzewania w wierze. W swoim duchowym wzroście doszedłem do momentu w którym jestem teraz. Moim pragnieniem jest wypełniać Boże polecenia i stawać się lepszym człowiekiem, gotowym przekazywać dobrą nowinę o Chrystusie innym.

Widzę autentyczną zmianę, jaką wiara wprowadziła do mojego życia. Bóg uczy mnie odpowiedzialności i troski o innych. Cierpliwie kształtuje mnie w codziennych i różnorodnych sytuacjach. Mimo, że cały czas jestem w procesie zmian których Bóg dokonuje, cieszę się, że mogę być uczniem Chrystusa.

Dlaczego jadę na statek? Starałem się szukać takiej służby, w której będę użyteczny i która będzie przynosiła mi radość. Wcześniej brałem udział w dwóch wyjazdach misyjnych organizowanych przez mój Kościół. Te wyjazdy uświadomiły mi, że niesienie praktycznej pomocy innym jest dla mnie źródłem szczęścia i spełnienia. Wróciłem do Polski z myślą, żeby postawić w tym kierunku kolejny krok. Kilka lat wcześniej usłyszałem o statku misyjnym Logos Hope i po przeanalizowaniu tej możliwości skontaktowałem się z polskim odziałem Operation Mobilization, a po paru tygodniach zostałem zakwalifikowany na wyjazd. W czasie pobytu na statku chciałbym rozwinąć w sobie postawę sługi. Mam też nadzieję, że nabiorę wiele cennych życiowych i duchowych doświadczeń.

 

Natalia
statek Logos Hope

Dziesięć lat temu, w czasie chrześcijańskiego obozu dla nastolatków, Pan Jezus otworzył moje oczy i serce. Zrozumiałam, że On jest Zbawicielem którego ja potrzebuję. Wraz z darem nowego życia, Pan Bóg dał mi także pragnienie dzielenia się Ewangelią poza Polską.  W moim sercu pojawiły się myśli o Afryce jako polu misyjnym.

Życie toczyło się jednak dalej. Chęć wyjazdu, by nieść pomoc i Ewangelię mieszkańcom Afryki była wciąż obecna w moim sercu, jednak nie widziałam żadnej możliwości rzeczywistego spełnienia tych misyjnych pragnień. Boży plan z czasem zaczął się jednak wypełniać. W 2013 roku zaczęłam studiować Afrykanistykę. W czasie studiów dwukrotnie uczestniczyłam w konferencji Mission-Net, gdzie poznałam ludzi, którzy jak się okazało, stali się ważnymi postaciami w tym Bożym „misyjnym” planie dla mnie.

31 października 2014 r. spotkałam się z pewną dziewczyną, która ostatnie dwa lata swojego życia spędziła na pokładzie statku Logos Hope należącego do misyjnej organizacji Operation Mobilization (OM). Wieczorne spotkanie z nią było pełne zachęcających opowieści. Na koniec usłyszałam od mojej rozmówczyni słowa: „Wiesz, Natalia, ty powinnaś pojechać na statek choćby na 2-3 miesiące”. Jednak ta sugestia nie była dla mnie zbyt pociągająca. Dwu- lub trzymiesięczny wyjazd wydawał się zbyt krótki jak na moje pragnienia długoterminowej służby. Dodatkowo statek pływał przeważnie w pobliżu Azji, a ja czułam, że moje miejsce będzie gdzieś w Afryce. Na wyrażone przeze mnie wątpliwości usłyszałam od mojej znajomej taką odpowiedź: „Zatem możesz jechać na cały rok, szczególnie dlatego, że w 2016 roku statek płynie na długi czas właśnie do Afryki!”.

Te słowa odbijały mi się echem w głowie przez całą noc. Modliłam się i pytałam: „Panie, naprawdę chcesz mnie tam? Na tym statku?”. Ja sama nie bardzo chciałam. Prosiłam Boga: „Daj mi konkretne Słowo, o wodzie, statku, nie wiem… Tak, żebym nie miała wątpliwości”. Następnego ranka, wciąż z myślami z poprzedniego dnia w głowie, otworzyłam jak zwykle Słowo Boże. Zaczęłam czytać 43. rozdział Księgi Izajasza: „Nie bój się, bo cię wykupiłem, nazwałem cię twoim imieniem – moim jesteś! Gdy będziesz przechodził przez wody, będę z tobą, a gdy przez rzeki, nie zaleją cię (…)”.

Te znane słowa z Biblii wcale mnie nie jednak przekonały o tym, że odnoszą się właśnie do moich dylematów. To było dla mnie zbyt mało, zbyt banalne. Porzuciłam więc myśli dotyczące statku, chcąc z czystym sumieniem kontynuować swoją poranną społeczność z Bogiem. Czytałam więc dalej i w kolejnych wersetach natrafiłam na takie stwierdzenie: „Tak mówi Pan, który toruje drogę przez morze i ścieżkę przez potężne wody (…) Nie wspominajcie dawnych wydarzeń, a na to, co minęło, już nie zważajcie! Oto Ja czynię rzecz nową: Już się rozwija, czy tego nie spostrzegacie? Tak, przygotowuję na pustyni drogę, rzeki na pustkowiu”. Nie miałam już więcej pytań. Uwierzyłam. Kolejne dwa tygodnie spędziłam na modlitwie, żeby utwierdzić się w tym, co Pan do mnie powiedział. Bóg potwierdzał i przekonywał, a nawet dał mi w końcu radość w obliczu nowego wyzwania. Moja niechęć do wyjazdu na statek została przełamana. Wiedziałam, że On chce żebym ja tam była. Przepełniała mnie radość, że mogę być Mu posłuszna i dzięki temu doświadczę Jego cudów zgodnie ze słowami psalmisty: „Ci, którzy na statkach płynęli po morzu, uprawiając handel na wielkich wodach, widzieli dzieła Pana i cuda jego na głębinach” (Ps 107,23-24). Niech się dzieje Jego wola!

To ważne. Warto podzielić się ze znajomymi.