Dramat w Idomeni

Choć udało im się uciec z kraju niszczonego wojną, nie mogą przedostać się przez granicę w Europie. Nie są w stanie wrócić i nie mogą iść dalej. Tysiące zdesperowanych uchodźców poszukują możliwości kontynuowania podróży ku Europie Zachodniej przez trasę bałkańską. Większość utknęła w Grecji lub Serbii, inni gdzieś pomiędzy, na ziemi niczyjej. Granice na Bałkanach pozostają  zamknięte.

Zatrważające warunki

Polscy misjonarze z OM Macedonia, wspierani przez wolontariuszy z Niemiec, dostarczają wodę i żywność uchodźcom w greckim przygranicznym mieście Idomeni. Szacuje się, że przy granicy koczuje 12 tysięcy ludzi, kilkaset osób w obozowisku przy stacji benzynowej, i wiele więcej osób w małych skupiskach rozsianych po całym regionie. Śpią w prowizorycznych namiotach lub pod gołym niebem, wśród uchodźców jest bardzo wiele dzieci (wg. niektórych źródeł aż 40 procent). Sytuację pogarszają utrzymujące się od kilku dni ulewne deszcze i silny wiatr. Według raportu ONZ, ludzie przebywają w zatrważających warunkach, wiele dzieci wymaga hospitalizacji ze względu na zapalenie płuc lub infekcje wirusowe, szybko rozprzestrzenia się żółtaczka typu A.

Dziura w płocie

Macedonia nie zamierza już otwierać swoich granic. „Gdy w Idomeni pojawiły się ulotki z tą wiadomością, momentalnie zmieniła się atmosfera” – opowiada Jacek Duda, polski misjonarz i lider OM Macedonia. „Wiadomość o zamkniętej granicy i deszcz, który leje od trzech dni, przyczyniają się do poczucia rezygnacji i bezsilności wśród ludzi, którzy tu trafili. Część pakuje się i odchodzi, a jednak nie wracają w stronę Aten czy Salonik, ale idą wzdłuż macedońskiej granicy”.

W ostatnich dniach, kilka osób zginęło podczas próby przekraczania granicy grecko-macedońskiej. 27-letnia kobieta z Afganistanu wraz z 17-letnią siostrą i kuzynką utonęły w wezbranych nurtach granicznej rzeki Vardar. Po stronie macedońskiej, gdzie mieszkają misjonarze, widać mobilizację sił zbrojnych i policji. Macedońskie wojsko wycięło dziurę w niedawno wzniesionym ogrodzeniu i natychmiast odwozi schwytanych uchodźców z powrotem do Grecji, także ci trafiają znów do Idomeni. Według relacji Jacka, sytuacja jest bardzo napięta.

Głodni nadziei

Ludzie desperacko potrzebują nadziei. „Mamy w samochodzie Nowe Testamenty po arabsku, rozdajemy je gdy tylko nadarzy się okazja” – opowiada Magda Duda. „Gdy jedna z wolontariuszek ofiarowała egzemplarz pewnej młodej Syryjce, ta była bardzo podekscytowana. Zaproponowała, że pomoże jako tłumaczka, abyśmy mogli rozdać ich więcej – tego dnia Ewangelia trafiła do wielu spragnionych serc”.

Misjonarze i organizacje pomocowe proszą o wsparcie finansowe, zaangażowanie wolontariuszy i modlitwę. Niezależnie od politycznej oceny sytuacji, chrześcijanie mają szansę zjednoczyć się w niesieniu Bożej miłości i nadziei ludziom, którzy znaleźli się w tragicznej sytuacji. „Nasze serca są złamane. Brakuje nam słów, by opisać to, co tu się dzieje. Dołączcie się do nas w modlitwie” – proszą Dudowie.

Przekaż pomoc finansową
To ważne. Warto podzielić się ze znajomymi.